Srodkowy Laos. Czas tu plynie troche wolniej. Wrecz, bardzo wolno. Malo przemyslu, duzo pol ryzowych i kilka drog asfaltowanych przecinajacych kraj. Co tu robic? Malo kto gada po angielsku, turystow mniej, co najwyzej w miastach przesiadkowych/po drodze do 4000 tysiecy wysp(taki popularny region na poludniu, gdzie tanio sie wynajmuje chatke z bambusa albo pokoj i patrzy jak Mekong plynie) robiac przyslowiowe nic.
Buddyjskie ozdoby na malej ciezarowce oraz dla dunsko-obeznanych osobnikow SKAT, czyli Dunski Urzad Skarbowy :)
Tak wyglada standardowy, zapuszczony troszke budynek mieszkalno/handlowy. Tutaj zamozniejsza rodzina, gdyz ma klime. Na pierwszym planie wracamy ze szkoly. Klasyczna pozycja jezdziecka i dobry balans skutera.
Pozostalosci czasow francusko kolonialnych, tutaj schody do baszty a za nimi parking dla ciezko sprzetu budowlanego. Niestety wiekszosc budynkow i pozostalosci po francuzach jest w oplakanym stanie, nawet te przerobione na hotele zazwyczaj nadaja sie do remontu. Szkoda.
Jeden z niewielu kosciolow katolickich w Laosie. Moze nie do konca to kosciol, bo na otwartym terenie, ale byl oltarz przy tej wysokiej skale i miejsca do siedzenia na lawkach/kamieniach. Nie widoczne na zdjeciu chmary wyglodnialych komarow...........................
Oto Laos. Mieszczanski.
Efekty wspolpracy i pojednania za czasow Zwiazku Radzieckiego, spotkalem rowniez most wybudowany/ufundowany przez przyjaciol Wegrow.
W srodkowym Laosie wybralem sie do Sepon(czasem pisane Xepon), gdzie byly bardzo ciezkie naloty USA, duze bitwe w okolicy(poniewaz szlak Ho Chi Minh'a przechodzil) oraz jedna z wiekszych kopalni w Azji zlota i miedzi.
Na zdjeciu Old Sepon, Stare Sepon do ktorego trzeba zboczyc ze 2 km z glownej drogi. Po nalotach ocalal tylko self banku oraz pobliska swiatynia. Opisane jako atrakcja turystyczna, w rzeczywistosci jest to tylko ten maly kwadrat z cegly i zbrojeniem porosniety trawa. Rozne atrakcje - rozne kraje.
Tutaj sciana swiatyni buddyjskiej, wcieaz jeszcze z dziurami po kulach. Jak widac na zdjeciu, mnisi - jak zreszta wiekszosc laotanczykow dba o lad i porzadek. A moze to wcale nie jest takie wazne w zyciu?
Pamietam, ze w Polsce istnieje sformulowanie jak "Handel Obwozny", ale uwazam ze w Laosie nabiera ono innego, bardziej dosadnego znaczenia :D
Ciekaw jestem czy Inspekcja Transportu Drogowego dopuscila by do ruchu taki pojazd ? :D
Byly bitwy, skopalismy tylki amerykanom wiec nalezy to uwiecznic muzeum. Z zaskoczeniem musze przyznac, ze muzeum naprawde ladnie zrobione(nie dawno otwarte, to moze dlatego). Bylo opisane ladnie, czasem nawet po angielsku i dwie osoby obslugi(one juz nie koniecznie po angielsku o co kaman), jedyny ja jako zwiedzajacy.
No wiec szczatki zestrzelonego samolotu
I bomby wszedzie.
Otwarcie nowego przejscia granicznego. Tak sie okazuje przyjazn :D
Z Chinczykami wciaz za Pan brat......
Apropo sympatii do amerykanow, ktorych tak bardzo nie lubia w tej okolicy to na zdjeciu ciezarowki na jednym z check pointow przed granica z Wietnamem. Ciezarowki na wietnamskich numerach, ktorych na glownych drogach mozna spotkac calkiem sporo produkcji amerykanskiej. Wiekszosc Freightliner-ow, ale rowniez kilka Peterbiltow.
Tutaj kawalek kopalnii Sepon, jedynej w Laosie odkrywkowej i jednej z wiekszych w tej czesci Azji. Widzialem tylko kilka gor "rozebranych", niektore naprawde sporych rozmiarow ale niestety nie dalo sie blisko podjechac bo straznicy blokowali wjazd. W tym momencie kopalnia jest wlasnoscia Australijczykow, ale chca sie jej pozbyc i sprzedac chinczykom bo zlota juz tam dawno nie ma, a koszty wydobycia miedzi sa bardzo wysokie(tak mowia......)
Troche sprzetu maja, a to byl taki boczny parking :)
Aby, zobaczyc choc kawalek tej kopalnii to prawie 1,5 h drogi szutrowej w jedna strone, mijajac kolumny ciezarowek, po dziurach, przez strumienie itp. No, ale cos innego w koncu do zobaczenia.
No, tak ale wspominalem ze tutaj w sumie czas wolno plynie.......
Nad brzegiem Mekongu siedzac, popijajac Beer Lao z lodem(oczywiscie, ze z lodem, choc to bardziej tajskie. W Laosie nie bardzo to przyjmuja)
Siedzac na tarasie unoszacym na wodzie, planujac, rysujac i czytajac ksiazke......
Jedzac o taka sobie rybke z grila wraz z zestawem warzywek i makaronu ryzowego
O i nawet robiac jakis trening grupowy.....
Kosz na smieci zrobiony ze starej opony. Ten pomnysl mi sie akurat poboda. Mozna takie kosze spotkac bardzo czesto.
Kilka zdjec z Savankhet. Sredniej wielkosci miasta tutaj. To jest dom Souphanouvong, czyli pierwszego prezydenta Demokratycznej Republiki Laos-u, lidera komunistycznej partii i glownego dowodzacego podczas wojny z amerykanami. Czyli, jak by nie mowic bohatera narodowego.
Jedna z niewielu swiatyn chinskich buddystow w Laosie.
I pozostalosc po kolonialnych czasach, czyli kosciol katolicki.
A to moj hotel. Duze pokoje, bardzo wysok sufit zeby bylo chlodniej. Stara, 20 letnia klima i ciagle wysiadajace zarowki, bo nikt nie remontowal go od lat i instalacja elektryczna rozpada sie w rekach(sam naprawialem karnisz, bo "opiekun" nie potrafil obslugiwac srubokreta......)
Bardzo interesujaca i warta zobaczenia jest jaskinia Konglor. Ja bylem w trakcie monsunu, wiec duzo, duzo wody. A dlaczego ona jest problemem? Ano dlatego, ze jest to jaskinia ktora zwiedza sie plynac lodzia. Ponad 7 km wycieczki mala lodka, czasami siedzac mozna bylo dotknac reka sufitu, a czasem komory wielkie na ponad 100 m w gore i 300 w szerokosci. Niesamowite miejsce. Kawalek trasy przechodzi sie na nogach, gdzie sa formy skalne do ogladania i powinno byc podswietlone, ale jak to w Laosie - znowu problem z instalacja elektryczna i nie dziala. Zdjec ze srodka brak, bo za malo swiatla, a lodka caly czas w ruchu.
Wody duzo rowniez z nieba lecialo tego dnia. Generalnie Laos to duzo bardziej wilgotne miejsce niz Tajlandia. Zdecydowanie najwiecej razy podczas mojej podrozy przemoklem w Laosie.
A jak chwile nie pada, to nawet ladnie sie zaczyna robic :)
Zmiany w Laosie nastepuja. Powoli, nie zawsze w dobrym kierunku, ale ludziom na pewno co raz lepiej i latwiej. Turystow duzo i na nich tez zarabia sie sporo. Hotele, atrakcje, wycieczki itp sa drozsze niz w Tajlandii(a standard duzo, duzo gorszy), jedzenie jezeli kupione lokalnie to ciut tansze, ale rowniez mniej bogate w przyprawy i roznorodnosc. Ludzie mniej usmiechnieci i bardziej ostrozni w kontaktach z bialymi. Niestety, w mojej opinii ustroj panstwowy mocno sie odcisnal na spoleczenstwie i np. pomimo wolnosci religijnej, wszelkiego rodzaju miejsc kultu(czy buddyjskich, czy innych) jest bardzo malo, w porownaniu np. do Tajlandii.