Monday 23 June 2014

Something different - cave

As happening during my travel, I actually need to move from time to time, so after nice time in Prachuap I went direction Hua Hin(few people mention it as nice place to stay).
On the way some local road and another temple(I didn't get in, only few pics from outside).
It is different then previous, but style still is the same.


And the background was nice :)


Some details


Thailand generally in south I would say in plain country, but here and there are some mountains. Boulders. It makes it really interesting for driving a motorbike as the landscapes are really good. It is so nice to have something on the view, somewhere far away which attracts your view. I really enjoy to drive around those boulders :)


Route 66, USA? No! Thailand,  Local Rural road :D


To make some different I went to visit a cave in Khao Sam Roi Yod National Park. Not many people, signs which were saying 400 m to cave, turns out to be at least 1200 with steep climb.
Note: Never believe distances written on signs in Thailand. They are not true. On the other hand surprisingly people have great feeling of distance here and when you ask them how far is to "......" city/villlage, answer: 54 km, and they will be right or really close.

So, in the cave finally. Really humit and hot inside. So after sweating on the climb, even more sweating inside of cave.....


Stala....something :P


And more of Stala.......


Close look at nature work


I think accidentially I didn't chose that bad, didn't I?


I mentioned Hua Hin in the beginning, but it waste of space here and time to go there. Long street at beachside full of restaurants, hotels, car/motorcycle rentals, busses with turist everywhere. Prices really high for not interesting rooms, then to beaches a bit north(supposed to be quiter) Cha Am and Puk Tian as well with big hotels, super expensive and after what I have seen few days before I was defiently not willing to stay there for night. Just it wasn't what I was looking for, so I ended up in Phetchaburi leaving coast for next couple of weeks and entering mainland. It was getting even hotter in mainland, but Phetchaburi by it self was interesting. Next one will be about Phetchaburi :)

Prachuap Khiri Khan

Następny przystankiem był Prachuap Khiri Khan. Próbowałem zostać na noc w Ao Manao, czyli plaży na terenie bazy lotniczej(przy wjeździe się trzeba rejestrować, wojsko wszędzie i takie tam). Tylko jeden duży hotel, bardzo drogi więc zrezygnowałem i zatrzymałem się w mieście graniczącym z bazą.
Mały hotel(tylko 3 pokoje), ale bardzo miła właścicielka. Żona niemieckiego emeryta, a takich w tym mieście całkiem sporo. Ciut większe miasto, ale nie bardzo turystyczne i ze świetnym jedzeniem(ale o tym później). Miła atmosfera i pierwszy raz tutaj miałem styczność z godziną policyjną, gdzie wojsko o 10:00 jeździło po mieście i prosiło o zamykanie restauracji. Nigdzie wcześniej się z tym nie spotkałem, ale wszystko w miłej atmosferze. Sama godzina policyjna jest trochę bez sensu, później zmienili ją że się będzie zaczynać o północy, aż w końcu znieśli. Prawda jest taka, że życie toczy się własnym tempem i ludzie po prostu nie są zainteresowani takimi sprawami. Po prostu nie czuję się tego, a największym przegranym tego całego zamieszania jest Tajlandia, bo media w europie pokazują to nienajlepiej a turyście najzwyczajniej nie przyjeżdżają.
No, ale wracając do miasta. Jest tutaj kilka świątyń, jedna małpia na wzgórzu góruje nad całym miastem i tam się też wybrałem(ponad 350 schodów do góry.....).

Przy tej górze po lewej stronie jest właśnie baza wojskowa, lotnisko, małe muzeum, hotel i kilka barów. Dziwne, ale mają imprezownie na terenie bazy lotniczej :) 


Tutaj szersza perspektywa zatoki

Małpia świątynia. Taaaak. Niestety małpy opanowały wzgórze, są ich całe hordy. Są wszędzie i załatwiają swoje potrzeby również wszędzie. Więc, idąc schodami na górę, przede wszystkim należy zwracać uwagę by czasem nie wdepnąć w małpią kupę(choć może to być ciekawe przeżycie, raczej nie dostępne w europie. Dla chętnych), oczywiście w związku z taką ilość odchodów małpich należy sobie wyobrazić, że magnoliami to tam nie pachnie. Pomimo, że jest się na szczycie, wiaterek przyjemny wieje, to zapach małpich kup skutecznie utrudnia cieszenie się chwilą.

Małpy zdecydowanie opanowały to miejsce i na stupie szarfy już praktycznie nie ma.


Ale nie tylko szarfy nie ma, ale również dachówki brakuje na dachu i wszystko co jest łatwe do zniszczenia zostało skutecznie zniszczone przez małpy. Mnichów tam brak, a ludzie tylko dokarmiają te "słodkie" stworzenia(3 panie na dole sprzedają kukurydzę i inne małpie przysmaki)


W wolnej chwili toaletka....


Dodatkowo należy dość mocno uważać na małpy bo kradną wszystko co się gdzieś zostawi, niszczą również wszystko i nie oddadzą. A jak się zacznie z nimi "bawić" to najprawdopodobniej skończy się to pogryzieniem, a całkiem możliwe, że mają wściekliznę i mamy bardzo miłe wakacje przed sobą.
Nie lubię małp, nie rozumiem zachwytu nad nimi, nie rozumiem dokarmiania nich. Myślę, że w naturalnym środowisku małpim inaczej bym na to patrzył(dobrze by było się wybrać do rezerwatu orangunatów na malezyjskim Borneo), ale w mieście to po prostu szkodnik, która sra gdzie popadnie i niszczy wszystko. Kropka. Nie przekonacie mnie, że małpa jest taka słodka......

Inna świątynia u podnóża małpiej...


Dalej się wybrałem na objazdówkę dookoła miasteczka i trafiłem na kilka interesujących świątyń.(taaak, znowu świątynie....)
Dalej uważam, że jest to budynek używany do kremacji zwłok. Ale jakie NIEBO!!


Całuski wysyłamy :*


I budda.....


I tak życie tutaj płynie... Gorąco, więc trzeba się chłodzić. Mądry pies. Apropo psów, jeżeli ich nie lubisz nie przyjeżdżaj do Tajlandii. Tutaj są ich tysiące wszędzie, bezpańskich. Zazwyczaj bardzo przyjaznych i uciekających przed ludźmi. Choć zdarzają się takie głupie i "atakujące" motocyklistów(nie rozpoznają człowieka w kasku motocyklowym).Generalnie nie ma z nimi problemu, ale czasem można się wystraszyć jak kilkanaście biega tu i tam.


Kolejna wersja świątyni. Tym razem drewniana i smoczo głowa.

To są ofiary, które się kupuje przy wejściu. Czasem ludzie zabierają to ze sobą, czasem zostawiają. Nie do końca wiem dlaczego. A w środku, wszystko to co normalnie się używa w domu.


Znowu niebo. Przepraszam, ale ono mi się tak tam podobało.


A to już plaża w Ao Manao, czyli bazie wojskowej. Kuter wylądował i raczej się już nie ruszy z tego terenu.


Niebieskie kwatery dookoła bazy. Tam mieszkają żołnierze.


Pomnik. Bardzo popularny. No nic, to tylko pomnik.


Druga strona zatoki w bazie.


Promenada w mieście. czasem trzeba się schować pod parasolem.


Wspominałem o jedzeniu, więc oto i ono :D Wszystko świeże i przygotowywane na naszych oczach na grillu, bądź jeżeli chcemy w inny sposób. Kilkanaście rodzai ryb, muszelek, krewetek, kalmarów i innych różności. MNIAM !!!


No więc ja poszedłem w krewetki i kalmara z grilla oczywiście.


I tak to wyglądało przygotowane, do tego mieszanka owoców i miseczka ryżu. Uwierzcie na słowo, że było wyśmienite :D (chyba nie trudno uwierzyć hihi)


Bardzo przyjemne małe miasteczko, bez tłumów turystów, gdzie można wiele rzeczy dostać, a wciąż życie nie biegnie tak szybko. Super jedzenie, tani nocleg i ciekawe miejsca dookoła. Podobało mi się tam :)

Sunday 22 June 2014

Świątynia

Co nieco już wspominałem o świątyniach w kilku postach, ale nadszedł na czas na "tą" świątynie. Wszystkie są w bardzo podobnym stylu, z małymi wariacjami tu i ówdzie. Po pewnym czasie już nawet nie zatrzymuje się przy nich, tylko przy tych większych(i to nie wszystkich) albo z polecenia, bądź nagłego przypływu chęci zobaczenia kolejnej. No prostu one się nudzą po jakimś czasie oraz po zobaczeniu kilku takich naprawdę ładnych to te mniejsze już nie są takie interesujące.
No więc na "tą" świątynie trafiłem na wybrzeżu, spokojnie jadąc sobie lokalną drogą(a nie autostradą!) i stała się ona punktem odniesienia dla wszystkich widzianych wcześniej, bądź widzianych później. Ona jest również powodem omijania wielu mniejszych, bo po prostu one nie są ciekawe już.

Świątynia znajduję się na górze, zaraz nad wybrzeżem otoczona lasami palmowymi. Wijąca się droga prowadzi ku górze, gdzie jest całkiem spory parking i kilka straganów z pierdołkami, ofiarami i innymi pierdołami oraz mała kawiarnia.

Przed posągami jest wielka brama i dalej trzeba już iść nogami. No ale zapowiada się ciekawie, nieprawdaż?


I dalej jest parę schodów do pokonania, które prowadzą ku górze...


Te schody bezpośrednio przez świątynią. Ładne poręcze z boku i kwitnące białe magnolie, których zapach się unosił wszędzie.......... klimacik.......


Niebo......


Robi wrażenie....


W całej okazałości!


Widok z góry...... Czyż nie jest cudownie???


Uppsss..... chyba zrobiłem zdjęcie :P


I nawet witraże były w środku :)


I takie zakątki, chyba można je nazwać takimi małymi nawami


Ołtarz w zbliżeniu


A tak wyglądał powrót.
Nie muszę wspominać, że oprócz mnie, 2 pań sprzątających jedyne osoby jakie spotkałem to rodzinka tajlandzka przy schodach(jak podchodziłem do góry). Naprawdę lubię podróżować w low season. Zupełnie inaczej się odbiera takie miejsca.


Nie położyłem tego kwiatka do zdjęcia. On sam tam spadł i aż się prosiło to uchwycić!


Jak to w zwyczaju, koło świątyni musi być jakiś budda, więc i tutaj był. Dbałość o szczegóły przy niektórych świątyniach jest godna uwagi. Przycinają krzaczki, zamiatają(codziennie), kosze na śmieci i tak dalej. Niestety nie wszędzie, ale tutaj było naprawdę super.


O buddzie mowa. No cóż, kolejny, złoty, siedzący budda. Ale jakie niebo!!!!!!


Tak więc po tej świątyni nabrałem większej nie chęci do zatrzymywania się w przydrożnych mniejszych świątyniach. One już nie są takie interesujące. Może to dobrze, bo mam więcej czasu na jazdę na motocyklu :P
Nie znam dokładnie nazwy, bo nie przywiązuje do tego wielkiej wagi. Dla zainteresowanych mogę powiedzieć, że jest około 80 - 120 km na południe od Prachuap Khiri Khan. Szukajcie, a znajdziecie :P

Na północ ku wspaniałości :)

Po kilku dniach w Sichon wzbudziła się ponowna chęć przemieszczania się, poznawania nowych ludzi, troszkę większej cywilizacji i czegoś nowego. Podążając wyznaczoną trasą, byle na północ i zdala od autostrady trzymałem się wybrzeża, lokalnych dróg i cieszyłem się palmowym klimatem, świeżymi owocami morza i kawałkami cienia tu i ówdzie.
Niestety ten kawałek nie był zbyt interesujący, same wioski rybackie, żadnego normalnego noclegu i zero angielskiego. Ładne widoki gdzieniegdzie, ale nie powalające. Czasem i tak musi być.

No więc long-tail boat, czyli łódka - tutaj rybacka, ale może służyć za restauracje, autobus, prom etc z silnikiem z samochodu, spięta bezpośrednio śruba przez wąski wał i bieg do przodu i do tyłu, bez skrzyni czy przekładni.

A co mi się podoba w tej części Tajlandii? Niebo. Ma taki bardzo niebieski odcień, biały chmurki. Jedyne w swoim rodzaju.


No więc więcej chmurek i wybrzeża.

Tradycyjnie para królewska musi być wszędzie. Tutaj centrum oglądania orłów, a że nie sezon to nikogo tam nie było. Ładny punkt widokowy, kilka tablic(w większości tylko po tajsku) i taka to atrakcja turystyczna dla busików wypełnionych turystami.


Tutaj prawdziwe orły :)
Już przestałem pytać i szukać hoteli przed wyjazdem. Po prostu jadę, "pacze" i wybieram.Czasem nic tam nie ma. Czasem jest tylko droga do plaży, ale za to jaka ładna :P


I biały piasek w innym miejscu....


A czasem droga po prostu się zapada do morza....


Udało mi się znaleźć taki ośrodek całkiem na odludziu. Niesamowite miejsce. Długa zatoka, na wprost kilka samotnych wysepek, łodzie rybackie, zero turystów. Trochę drogo, ale warto zostać w takim miejscu żeby nacieszyć oczy, wyczyścić umysł i po prostu odpocząć(jakbym tego cały czas nie robił :P)
Więc taki mały raj dla mnie, a dookoła ładne widoki i całkiem niezła świątynia.

Na powitanie, pierwszy budynek. Jest bardzo kolorowo, smoczyście więc odmiana chińsko buddyjska.

Chyba coś wspominałem o niebie......


Zatoka. Tam po lewej stronie, zaraz przed górami była moja chatka. Czyż nie ładnie?


Tutaj kolejna adaptacja piekła. Nie tak straszna jak poprzednio(i mniej komarów), ale wciąż przekonuje, że piekło to nie najlepszy kierunek..... Dzieci, uważajcie :P

Niezbyt interesująca perspektywa.......


Bujna wyobraźnia artysty


Czyżby genetyka zaszfankowała?


Obok budują dużego budde. Oczywiście takie posągi można spotkać wszędzie w każdym rozmiarze i wielkości. Po pewnym czasie już się nawet nie zatrzymuje przy nich, bo wszystkie wyglądają tak samo.
W Polsce budują papieża gdzie popadnie, ostatnio prawie jak w Rio Jezusa w Świebodzinie, Kaczyńskiego tu i tam, ale jeszcze nam daleko do buddy w Tajlandii. Mamy do czego równać.


Takich buddów nie wiele widziałem, choć u nas takich posążków co nie miara.


O kolejny budda. Ten był jakieś 2 km oddalony od poprzedniego.


Klimat w okolicy. Co tu dużo mówić. Wschodnie wybrzeże dla mnie jest niesamowite. Spokojnie mógłbym tam spędzić kilka tygodni więcej. Generalnie nie uprawiałem żadnego plażingu, raczej zaznaczałem na mapie miejsca gdzie można by spędzić więcej czasu i w planie mam to zrobić w drodze powrotnej. Nie ma turystów, jest w miarę czysto, są naprawdę magiczne, ciche miejsca. Dla mnie bajka. A reszta niech jeździ na Ko Phi Phi, Ko Samui, Phuket, Krabi i inne tego typu turystyczne spoty. Ja mam swoje miejsca już :)


Niebiańskie rybactwo :)

A plaża się kończy. Gdzieś się kończy. Na pewno. Na pewno nie było na tej plaży innego osobnika niż ja :D


Nie lubię selfie, ale co zrobić. Nie ma kogo poprosić o zdjęcie a przecież te widoki mogą się znudzić......


W Polsce mamy ABW, ZUS, US, Komisje do wszystkiego i na co to komu? Jaki z tego pożytek. Wnoszę o utworzenie w Polsce Departamentu Dróg Nieuczęszczanych/Wiejskich czy jak tam inaczej to przetłumaczyć. Ów department w Tajlandii ma zadanie zapewnić komfortową i szybką podróż po interesujących regionach Tajlandii. Więc budują niesamowite drogi w niesamowitych miejscach, do tego miejsca do odpoczynku, punktu widokowe, odpowiednie oznakowanie. Po prostu WOW. Jeżeli widzicie taki znaczek gdzieś po drodze, polecam zmienić swoją trasę i zobaczyć gdzie taka droga prowadzi. W 90% przypadków nie zawiedziecie się.
Dajcie już spokój z aferami podsłuchowymi, zróbcie coś pożytecznego. Ja chcę widzieć takie znaki w Polsce !!!!!


A takie drogi chcę widzieć w Polsce! Czerwony pas to wyznaczony, jak zresztą widać poważnie oznaczony dla rowerzystów i motocyklistów. Szerokie pasy(na dwa samochody się zmieszczą), przyczepny i nowiutki asfalt. BOSKO !!!!!! Takie drogi chcę w Polsce..... czy o tak dużo proszę???


A takie drogi prowadzą do takich miejsc...... Tego w Polsce nie znajdę, ale same drogi wystarczą :P


To jest zdjęcie z tej chatki na końcu tej zatoczki, o której wspominałem nie dawno. Magiczne miejsce....


I zachód słońca tam.....


I więcej łódeczek....


Nawet lokalne dziewczynki wyszły na przywitanie Faranga :)

Gdzieś dalej na północ. Czy potrzebny jakiś opis?


Jedyne co się dzieje w Tajladnii, to bankructwo :P
Nie jest tak tragicznie(ceny porównywalne do polskich), ale w porównaniu do np. Nepalu bardzo drogo.


Już mi się nie chcę opisywać tych widoczków....


Yyyyy...............


Uffff ostatnie........



Podsumowując, wracam na wschodnie wybrzeże w drodze powrotnej bo jest tam po prostu PIĘKNIE. Jedzenie świeże i super smaczne, ludzie się jeszcze uśmiechają na Twój widok w miarę normalnie, nie ma tłumów turystów i ja po prostu to właśnie lubię :) Wspaniale :)