Słysząc narzekania to z jednej, to z drugiej strony na temat braków na blogu muszę jakoś wytłumaczyć zaistniałą sytuację. Więc, jak tytuł sugeruje jestem w DRODZE ! Nie mam czasu na internety, zdjęcia, wrzucanie, pisanie, tworzenie niestworzonych historii czy innych refleksji. ZAROBIONY JESTEM :D
Tutaj trzeba planować, czytać różne mapy, przewodniki, wybierać jedzenie spośród dziesiątków stoisk(a to naprawdę nie jest łatwy wybór), je w końcu konsumować, wysypiać się porządnie(bo jak inaczej bezpiecznie prowadzić motocykl?), jeździć owym motocyklem, a czasem nawet go naprawiać, dogadywać się lokalnymi którzy ni w ząb po angielsku(może po polsku będzie łatwiej?), odganiać się od komarów i gdzieś pomiędzy tym wszystkimi(choć pewnie wszystkiego nie wymieniłem) przydało by się odpocząć trochę.
Jak widać występuje tutaj pewna kumulacja obowiązków i dlatego są opóźnienia z mojej strony :)
Ha, wymyśliłem !
Więc droga. Tajlandia ma zadziwiająco dobre drogi. Lokalne czy międzymiastowe są świetnie utrzymane, oczywiście zdarzają się dziury czy koleiny, sporo piasku i syfu naniesionego z pól ale w porównaniu do Polski jest dużo lepiej.
Kierowcy? Ciężko powiedzieć. Przede wszystkim mają problem z wyobraźnią. Ciężko obrócić się swoim pick-upem na podwórku, lepiej cofać na "autostradę"........
Zdecydowanie częściej używają lusterek niż w odpowiednicy w Europie. Duży plus! I motocyklista jest na równi traktowany z innymi użytkownikami drogi.
Generalnie stosuję się zasadę, że jeżeli ktoś jest przed nami to nie ważne jaki manewr zrobi my musimy być przygotowani na to i zrobić mu miejsce. Więc zdarzają się skręty w lewo z prawego pasa i zawracanie z lewego pasa, nie sygnalizowane skręty, hamowania(zazwyczaj przy jakiś budkach przy drodze), wyprzedzanie z każdej strony i dopóki jest miejsce, to się uda.
Motocykliści z założenia mają wyznaczone pobocze do jazdy. Jest ono szerokie i dość często z niego korzystam, choć zazwyczaj jestem na pasie, blisko linii oddzielającej w celu uniknięcia spotkania z psami, jaszczurkami, wężami, otwieranymi drzwiami samochodowymi i wszystkiemu innemu co się może pojawić z nienacka z lewej strony(pamiętamy tutaj się jeździ po inszej stronie).
Staram się unikać autostrad bo one są po prostu beznadziejne. Koleiny, duży ruch, dziury, wyższe prędkości(ale wciąż są normalne skrzyżowania, podjazdy do domów, nawrotki i wszystko inne co można spotkać na lokalnej drodze). Nie jest to tak jak "u nas" zagrodzone, bezkolizyjne czy jakie tam. Tutaj jest kolizyjne bardzo i na 3 poważne wypadki które widziałem, to wszystkie właśnie były na "autostradach", nie na lokalnych drogach.
Trzeba się przestawić, zaadaptować i jeździć po tutejszemu :) Niestety jak to w wielu krajach bywa większość "cfaniaków" jest na prostych, a jak przyjdzie do zakrętów to już wymiękamy.......(niestety najczęściej kończy się to ścinaniem przez nich zakrętów, co gorsza ślepych również i tutaj jedno z większych zagrożeń...)
A właśnie zagrożenia na drodze.
Moja lista:
1. Wiatr - mały motocykl, więc jak zawieje(albo z naprzeciwka ciężarówka naparza) no to nosi po całej drodze
2. Łupiny kokosa, martwe bądź żywe zwierzęta, piasek, dziury, cegłówki-kamyki-etc (w takiej kolejności)
3. Kierowcy bez wyobraźni
4. Nie ma już pomysłów - będę dodawać może na bieżąco :)
No to koniec przynudzania i czas na zdjęcia. Z różnych dni, miejsc, jedne na wybrzeżu, inne przy przelotach pomiędzy wybrzeżami. Generalnie w drodze na północ :)
Takie skałki-górki budują krajobraz. Wszędzie płasko jak stół i co kawałek gdzieś wystają takie.
Rodzinny wehikuł
Szutrem też można :)
Ameryka :)
Tam pada, a tu nie :P
Niestety takich u nas nie robią :(
A o takich to nawet nie marzcie...
Nie zawsze musi być czysto. Morza wyrzuca różności, ale czerwona ziemia do jazdy się nadaje :P
Więc podróżuje dalej i jak się odrobię z robotą to coś napiszę :P
Sama radość......
No comments:
Post a Comment