Następny przystankiem był Prachuap Khiri Khan. Próbowałem zostać na noc w Ao Manao, czyli plaży na terenie bazy lotniczej(przy wjeździe się trzeba rejestrować, wojsko wszędzie i takie tam). Tylko jeden duży hotel, bardzo drogi więc zrezygnowałem i zatrzymałem się w mieście graniczącym z bazą.
Mały hotel(tylko 3 pokoje), ale bardzo miła właścicielka. Żona niemieckiego emeryta, a takich w tym mieście całkiem sporo. Ciut większe miasto, ale nie bardzo turystyczne i ze świetnym jedzeniem(ale o tym później). Miła atmosfera i pierwszy raz tutaj miałem styczność z godziną policyjną, gdzie wojsko o 10:00 jeździło po mieście i prosiło o zamykanie restauracji. Nigdzie wcześniej się z tym nie spotkałem, ale wszystko w miłej atmosferze. Sama godzina policyjna jest trochę bez sensu, później zmienili ją że się będzie zaczynać o północy, aż w końcu znieśli. Prawda jest taka, że życie toczy się własnym tempem i ludzie po prostu nie są zainteresowani takimi sprawami. Po prostu nie czuję się tego, a największym przegranym tego całego zamieszania jest Tajlandia, bo media w europie pokazują to nienajlepiej a turyście najzwyczajniej nie przyjeżdżają.
No, ale wracając do miasta. Jest tutaj kilka świątyń, jedna małpia na wzgórzu góruje nad całym miastem i tam się też wybrałem(ponad 350 schodów do góry.....).
Przy tej górze po lewej stronie jest właśnie baza wojskowa, lotnisko, małe muzeum, hotel i kilka barów. Dziwne, ale mają imprezownie na terenie bazy lotniczej :)
Tutaj szersza perspektywa zatoki
Małpy zdecydowanie opanowały to miejsce i na stupie szarfy już praktycznie nie ma.
Ale nie tylko szarfy nie ma, ale również dachówki brakuje na dachu i wszystko co jest łatwe do zniszczenia zostało skutecznie zniszczone przez małpy. Mnichów tam brak, a ludzie tylko dokarmiają te "słodkie" stworzenia(3 panie na dole sprzedają kukurydzę i inne małpie przysmaki)
W wolnej chwili toaletka....
Dodatkowo należy dość mocno uważać na małpy bo kradną wszystko co się gdzieś zostawi, niszczą również wszystko i nie oddadzą. A jak się zacznie z nimi "bawić" to najprawdopodobniej skończy się to pogryzieniem, a całkiem możliwe, że mają wściekliznę i mamy bardzo miłe wakacje przed sobą.
Nie lubię małp, nie rozumiem zachwytu nad nimi, nie rozumiem dokarmiania nich. Myślę, że w naturalnym środowisku małpim inaczej bym na to patrzył(dobrze by było się wybrać do rezerwatu orangunatów na malezyjskim Borneo), ale w mieście to po prostu szkodnik, która sra gdzie popadnie i niszczy wszystko. Kropka. Nie przekonacie mnie, że małpa jest taka słodka......
Inna świątynia u podnóża małpiej...
Dalej się wybrałem na objazdówkę dookoła miasteczka i trafiłem na kilka interesujących świątyń.(taaak, znowu świątynie....)
Dalej uważam, że jest to budynek używany do kremacji zwłok. Ale jakie NIEBO!!
Całuski wysyłamy :*
I budda.....
I tak życie tutaj płynie... Gorąco, więc trzeba się chłodzić. Mądry pies. Apropo psów, jeżeli ich nie lubisz nie przyjeżdżaj do Tajlandii. Tutaj są ich tysiące wszędzie, bezpańskich. Zazwyczaj bardzo przyjaznych i uciekających przed ludźmi. Choć zdarzają się takie głupie i "atakujące" motocyklistów(nie rozpoznają człowieka w kasku motocyklowym).Generalnie nie ma z nimi problemu, ale czasem można się wystraszyć jak kilkanaście biega tu i tam.
Kolejna wersja świątyni. Tym razem drewniana i smoczo głowa.
To są ofiary, które się kupuje przy wejściu. Czasem ludzie zabierają to ze sobą, czasem zostawiają. Nie do końca wiem dlaczego. A w środku, wszystko to co normalnie się używa w domu.
Znowu niebo. Przepraszam, ale ono mi się tak tam podobało.
A to już plaża w Ao Manao, czyli bazie wojskowej. Kuter wylądował i raczej się już nie ruszy z tego terenu.
Niebieskie kwatery dookoła bazy. Tam mieszkają żołnierze.
Pomnik. Bardzo popularny. No nic, to tylko pomnik.
Druga strona zatoki w bazie.
Promenada w mieście. czasem trzeba się schować pod parasolem.
Wspominałem o jedzeniu, więc oto i ono :D Wszystko świeże i przygotowywane na naszych oczach na grillu, bądź jeżeli chcemy w inny sposób. Kilkanaście rodzai ryb, muszelek, krewetek, kalmarów i innych różności. MNIAM !!!
No więc ja poszedłem w krewetki i kalmara z grilla oczywiście.
I tak to wyglądało przygotowane, do tego mieszanka owoców i miseczka ryżu. Uwierzcie na słowo, że było wyśmienite :D (chyba nie trudno uwierzyć hihi)
Bardzo przyjemne małe miasteczko, bez tłumów turystów, gdzie można wiele rzeczy dostać, a wciąż życie nie biegnie tak szybko. Super jedzenie, tani nocleg i ciekawe miejsca dookoła. Podobało mi się tam :)
No comments:
Post a Comment