Three Pagoda Pass, czyli przejście graniczne trzech pagód(o ile tak to się tłumaczy na polski). Opisywane w przewodnika na kilka bądź kilkanaście linijek. Cóż. Oprócz tego, że zawiodłem się na celnikach którzy nie przedłużyli mojego czasowego importu motocykla, to dodatkowo oprócz zdjęcia poniżej niewiele tam zrobiłem. Odwiedziłem lokalny market, zakupiłem tanio whiskey(trochę nielegalnie bo nie wolno, ale celnik już mnie znał po sprawie z motocyklem więc nawet nie próbował rozmawiać ponownie), jakąś branzoletkę dodatkowo do nadgarstka zakupiłem i pojechałem z powrotem, bo dalej się nie da. Tam już Birma, do której motocykla nie chcą wpuścić :(
Na to są właśnie trzy pagody. Słynne. Wysokości człowieka.......
I mapa na granicy jest.
Droga jak to bywa w Tajlandii bardzo fajna, szeroka, niezłej jakości, dookoła pagórki i lasy.
Najważniejszą częścią tej wycieczki była restauracja polecona przez obsługę hotelu w którym nocowałem(dodatkowo dostałem mapę, która była bardzo nie w skali).
W restauracji dostałem smażone owoce morza na gorącym półmisku. Ale było wspaniałe.....
Żeby było ciekawej restauracja była na brzegu dużego strumyka/małej rzeczki. Kilka małych altanek zbudowanych z bambusa nad samym strumykiem pozwalało poczuć trochę chłodu, oraz dodatkowo moczyć nogi w zimnej, górskiej wodzie.
Więc były nogi w zimnym strumieniu, jedzenie na gorącym półmisku, książka, coś do zapisywania wrażeń i wiaderko lodu do drinków. Wszystko oczywiście siedząc pod zadaszoną od słońca bambusową altanką.
Czego chcieć więcej??
Wycieczka na granicę nie udana, bo papierów nie załatwiłem ale restauracja po drodze wspaniała :)
No comments:
Post a Comment