Była wspaniała świątynia, były dziesiątki mniejszych, większych, czerwonych, zielonych, tęczowych i jakich sobie można tylko wyobrazić(pamiętając, że muszą być w kanonie) więc co robić w Phetchaburi?
Odpowiedź - Zobaczyć więcej świątyń......
No cóż, świat świątyniami stoi(bo są wszędzie, tylko inne religie) i jakoś tak ludzie mają tendencję do ich zwiedzenia.
Phetchaburi, dość duże miasto, ale niewielu farangów, nie wielu tajskich turystów, dużo świątyń, starszych budynków kilka, pałac króla, rzeczka przez środek. Świetny market z jedzeniem, dodatkowo całkiem nowy White Monkey Hostel, w którym się zatrzymałem. Pracownicy ni w ząb po angielsku, ale za to właścicielka bardzo pomocna(spędziła cały poranek ze mną jeżdżąc po sklepach z częściami do motocykli szukając opony, obdzowniła sklepy w Hua Hin i znajomych w Bangkoku czy by stamtąd nie przywieźli). No więc jakoś mi się tam zostało na chwilkę :)
Tutaj również był najlepszy mix fruit shake, którym się delektowałem codziennie :)
Poprzednio zwiedziłem jaskinie, więc teraz przyszedł czas na połączenie jaskini ze świątynią. Jest parę kilometrów od centrum, słabo oznaczona więc ja zrobiłem 20 krążąc troszkę dookoła, ale co tam.
Na parkingu kilka stoisk znowu z żarciem dla małp, ale tutaj ciekawostka. Sklepikarze są odpowiedzialni za kładzenie pluszowego krokodyla na dachach samochodów, aby małpy na nich nie szalały i rysowały lakieru. Oczywiście bardzo zawiedzeni, że nie karmię głodujących stworów, ale co poradzić, taki nie wychowany farang.
Po kilkudziesięciu schodach witają buddy w jaskini, jak w każdej innej buddyjskiej świątyni.
Jak widać wstałem baardzo wcześnie rano, więc światło baaardzo odpowiednie.....(no pewnie koło 12 tam byłem :P)
Te błyszczące złote kwadraciki to takie pozłacane naklejki, które się kupuję za "x" sumkę i nakleja na budde jako ofiarę. Taka ciekawostka.
Jasność z nieba.
Niektórym buddom się już siedzieć nie chcę :P
A tu inny budda. Bardzo mały, w takiej mniejszej jaskini z boku.
I więcej siedzących buddów. W sumie to ciekawe było połączenie kolorów jaskini, zapachu kadzidełek i jakiś kwiatków, duchoty, kurzu tu i tam, nietoperków i stęchlizny. Ale wciąż pozytywnie ;)
I paru innych "ziomeczków"
Duży i mały...
Ten wygląda na bardziej wyluzowanego
I jakieś tam ołtarzyki, czy grobowce.
Daj Bhata..... Daj Bhata....... bośmy biedni bardzo......
A w drodze powrotnej takie już bardziej standardowe świątynie. Jakoś ten czas trzeba zapełniać :P
Na bogato.....
Tabliczkomania....
Mało?
Czytamy, czytamy........
No może nie do końca taka standardowa ta świątynia była :P
Kolorowo. Dużo światła i jeden mnich w środku.
Haha! Gdyby trzeba było szybko uciekać ze środka. Albo w podarku dostali? A może sami używali kiedyś? Historia nie ma znaczenia, ładny był!
Myślę, że okulary potwierdzają że owi mnisi mieli więcej dystansu i już sobie wyobrażam nich na zlocie. Wszyscy w pomarańczowych szmatkach, okularkach i na lokalnych "mopedach" :D:D
Więcej tabliczek. Wisiało praktycznie wszędzie.
A to już była świątynia. Trochę starsza, jak widać.
A takie kwiatki kupuje się na skrzyżowaniach. Czekając na zielone przez okno w samochodzie. Można je dostać w innych miejscach również, ale tajowie to bardzo leniwy naród, więc jak się da to wszystko kupują nie wysiadając z samochodu przez okno(jak np. tankowanie na stacji, owoce przy drodze, loterie, drinki, itp.)
Tu się chłopaki postarały i zrobiły coś inszego.
Więc było Phetchaburi. Dużo świątyń, ale fajny klimat, mało turystów, blisko do morza jak ktoś chce(15 km), świetne jedzenie i dobry mix fruit juice :D
Miło było :)
We want the English version! Lucia's summaries are way too brief :P
ReplyDeleteI think you shouldn't complain. There are more less equal amount of english and polish posts :P
ReplyDeleteYou just need to get to know more polish people in order to translate directly :P