Saturday, 11 January 2014

Dwa koła

Był plan na podróżowanie skuterem, ale Kasia się źle poczuła więc Michał został z nią, natomiast ja samemu wypożyczyłem skuter za 300 RS, do tego litr wachy z butelki po wodzie za 75 RS(później kupowałem już za 70RS). Najpierw udałem się główną drogą na Madgaon, bo widziałem plantacje ryżu które chciałem sfotografować(jeszcze jadąc autobusem), natomiast później bardziej lokalną drogą udałem się na północ, zobaczyć inne plaże i trochę bardziej indyjskiej strony Goa. Tak też mi się udało, kilka plaż do tego świątynie przy których żywej duszy nie było, więc atmosfera bardzo sprzyjająca kontemplacji, dalej fort po portugalski z którego poza kawałkami murów, bramą i kościołem w środku nic nie zostało, ale i tak widoki z góry były niczego sobie i można było niemalże zerwać kokosy z palm rosnących na zboczach. Genialne drogi, gdzieniegdzie tylko duże studzienki, zawsze przy krawędzi, trochę piachu i kamieni, kilka miejsc gdzie ktoś potrzebował przeprowadzić wodę na drugą stronę, więc najłatwiej oczywiście przeciąć asfalt no i przede wszystkim najgroźniejsze progi zwalniające pojedyńcze duże/małe, albo potróje małe, ale te zawsze były przy miastach, wsiach bądź skrzyżowaniach. Goa ma podobno najlepsze drogi w całych Indiach i zdecydowanie było lepiej niż w Mumbaju, nawet powiem że lepsze te drogi lokalne tutaj niż w Polsce, więc co robić na Goa? Po za leżeniem na plaż y to wypożyczać skuter i zjeżdżać wszystkie tutaj zakamarki. Ja przyjąłem że skręcem w interesujące drogi prowadzące do niewiadomo dokąd i dzięki temu udało mi się trafić na plaże gdzie byłem jedyną osobą(w porównaniu do Palolem gdzie tłumy się przewalają spora różnica). Niesamowite miejsce pod klifem, ze skałami i palmami dookoła. Nazwy nie będę podawać, bo oby jak najdłużej takie pozostało, ale jak któs tylko trochę zboczy z trasy kierującej wzdłuż wybrzeża bez problemu trafi J Zdecydowanie najbardziej interesujący dzień na Goa, dodatkowo dziesiątki takich zapuszczonych w większości willi, gdzie dzisiaj hindusi mieszkają, duży port rybacki gdzie śmierdziało  tak, że nawet jadąc skuterem nie dało się wytrzymać a po jego przeciwnej stronie chyba najbardziej luksusowe hotele w okolicy.  Generalnie jak się wyjedzie trochę wyżej to wszystko spalone, wysuszone już na wiór(a wysokie temperatury dopiero tutaj przychodzą :O). Przy okazji ja sobie przypiekłem trochę ręce, dzięki czemu nabrały koloru mocno czerwonego i trochę grzały w nocy J
W sumie zrobiłem ze 170 km, zalałem 3 l paliwa, wyjechałem ok. 9:15 a wróciłem koło 17:30, koszt 515RS + 40 RS na jedzenie. Zdecydowanie warto coś takiego zrobić, szczerze polecam.
Po powrocie miałem nadzieję na chłodną kąpiel w morzu i kolacje, bo w sumie nie dużo jadłem w ten dzień, ale po kąpieli sąsiad rosjanin przyszedł z Old Munkiem i na pustry żołądek przyjąłem go w trzech porcjach lanych do mojego metalowego kubeczka, wyniku można się domyślić. Uśmiechnięty udałem się na kolacje z Kasią i Michałem i w dalszej części wieczoru  tak już utrzymywaliśmy stan błogości ciała i ducha.
Bardzo pozytywnie spędzony dzień i myślę, że jak przyjdzie mi jakiś cięższy dzień i będę potrzebować się pocieszyć, bo wypożyczenie czegoś co ma dwa koła i silnik pomiędzy będzie idealnym rozwiązaniem. Tak, motocykl to zdecydowanie będzie jakaś część tej podróży, może jeszcze nie w Indiach, bo jednak te drogi tutaj są nie najlepsze(oczywiście poza Goa), ale gdzieś dalej będę kombinować tak żeby go było więcej.
11.01.2013 Nic sie nie dzieje

Dzisiaj bez stresu wstawanie, spacer po okolicznych haszczach, ścieżkach, plaży bez większego celu, kąpiel w morzu, obiadek przy straganie i relax popołudniowy na hamaku przy dźwiękach muzyczki, szumu morza i zachodzącego słońca. Wakacje................
Ponizej troche zdjec z Goa i na koniec jakies jeszcze z Mumbaju. Teraz nie bedzie narzekań na ilość :)
















































No comments:

Post a Comment