Był plan na podróżowanie skuterem, ale Kasia się źle
poczuła więc Michał został z nią, natomiast ja samemu wypożyczyłem skuter za
300 RS, do tego litr wachy z butelki po wodzie za 75 RS(później kupowałem już
za 70RS). Najpierw udałem się główną drogą na Madgaon, bo widziałem plantacje
ryżu które chciałem sfotografować(jeszcze jadąc autobusem), natomiast później
bardziej lokalną drogą udałem się na północ, zobaczyć inne plaże i trochę
bardziej indyjskiej strony Goa. Tak też mi się udało, kilka plaż do tego
świątynie przy których żywej duszy nie było, więc atmosfera bardzo sprzyjająca
kontemplacji, dalej fort po portugalski z którego poza kawałkami murów, bramą i
kościołem w środku nic nie zostało, ale i tak widoki z góry były niczego sobie
i można było niemalże zerwać kokosy z palm rosnących na zboczach. Genialne
drogi, gdzieniegdzie tylko duże studzienki, zawsze przy krawędzi, trochę piachu
i kamieni, kilka miejsc gdzie ktoś potrzebował przeprowadzić wodę na drugą stronę,
więc najłatwiej oczywiście przeciąć asfalt no i przede wszystkim najgroźniejsze
progi zwalniające pojedyńcze duże/małe, albo potróje małe, ale te zawsze były
przy miastach, wsiach bądź skrzyżowaniach. Goa ma podobno najlepsze drogi w
całych Indiach i zdecydowanie było lepiej niż w Mumbaju, nawet powiem że lepsze
te drogi lokalne tutaj niż w Polsce, więc co robić na Goa? Po za leżeniem na
plaż y to wypożyczać skuter i zjeżdżać wszystkie tutaj zakamarki. Ja przyjąłem
że skręcem w interesujące drogi prowadzące do niewiadomo dokąd i dzięki temu
udało mi się trafić na plaże gdzie byłem jedyną osobą(w porównaniu do Palolem
gdzie tłumy się przewalają spora różnica). Niesamowite miejsce pod klifem, ze
skałami i palmami dookoła. Nazwy nie będę podawać, bo oby jak najdłużej takie
pozostało, ale jak któs tylko trochę zboczy z trasy kierującej wzdłuż wybrzeża
bez problemu trafi J
Zdecydowanie najbardziej interesujący dzień na Goa, dodatkowo dziesiątki takich
zapuszczonych w większości willi, gdzie dzisiaj hindusi mieszkają, duży port
rybacki gdzie śmierdziało tak, że nawet
jadąc skuterem nie dało się wytrzymać a po jego przeciwnej stronie chyba
najbardziej luksusowe hotele w okolicy.
Generalnie jak się wyjedzie trochę wyżej to wszystko spalone, wysuszone
już na wiór(a wysokie temperatury dopiero tutaj przychodzą :O). Przy okazji ja
sobie przypiekłem trochę ręce, dzięki czemu nabrały koloru mocno czerwonego i
trochę grzały w nocy J
W sumie zrobiłem ze 170 km, zalałem 3 l paliwa, wyjechałem
ok. 9:15 a wróciłem koło 17:30, koszt 515RS + 40 RS na jedzenie. Zdecydowanie
warto coś takiego zrobić, szczerze polecam.
Po powrocie miałem nadzieję na chłodną kąpiel w morzu i
kolacje, bo w sumie nie dużo jadłem w ten dzień, ale po kąpieli sąsiad rosjanin
przyszedł z Old Munkiem i na pustry żołądek przyjąłem go w trzech porcjach
lanych do mojego metalowego kubeczka, wyniku można się domyślić. Uśmiechnięty
udałem się na kolacje z Kasią i Michałem i w dalszej części wieczoru tak już utrzymywaliśmy stan błogości ciała i
ducha.
Bardzo pozytywnie spędzony dzień i myślę, że jak przyjdzie
mi jakiś cięższy dzień i będę potrzebować się pocieszyć, bo wypożyczenie czegoś
co ma dwa koła i silnik pomiędzy będzie idealnym rozwiązaniem. Tak, motocykl to
zdecydowanie będzie jakaś część tej podróży, może jeszcze nie w Indiach, bo
jednak te drogi tutaj są nie najlepsze(oczywiście poza Goa), ale gdzieś dalej
będę kombinować tak żeby go było więcej.
11.01.2013 Nic sie nie dzieje
Dzisiaj bez stresu wstawanie, spacer po okolicznych
haszczach, ścieżkach, plaży bez większego celu, kąpiel w morzu, obiadek przy
straganie i relax popołudniowy na hamaku przy dźwiękach muzyczki, szumu morza i
zachodzącego słońca. Wakacje................
Ponizej troche zdjec z Goa i na koniec jakies jeszcze z Mumbaju. Teraz nie bedzie narzekań na ilość :)
No comments:
Post a Comment