Wednesday, 8 January 2014

Goastycznie

Goastycznie
Noc bardzo zimna była, zmarzłem choć przykryty kocem i moim mądrym kokonem, który przy tylko najmniejszym ruchu wiatru traci całe ciepło. Nie spodziewałem się takiego spadku temperature tym bardziej że w dzień słońca daje w palnik i temperatura nie spada poniżej 30 stopni. Więc po średniej nocy, veg fry na śniadanie(niestety z frytkami) i koło 12 wybrałem się do kafejki wysłać jakiegoś posta, dodać więcej zdjęć o które były delikatne narzekania. Dalej spacer na inne plaże żeby coś tam zobaczyć, było tam zdecydowanie mniej ludzi i ciszej, nie było tylu knajp co tutaj i głośników wystawionych na plaże w celu ściągania ludzi(szkoda że każda knajpa ma swój pomysł jaką muzyką należy raczyć turystów, więc wszystko się nakłada i robi się nieciekawie koło tych knajpek, szczęśliwie moja 13 i ośrodek jest jakoś oddalony od takich knajpek J). W trakcie spacerku mała sesja zdjęciowa, przekąska w postaci tosta z shrimps i avocado z warzywami, nic specjalnego, po prostu tost. Na kolacje jest pomysl aby zrzucic się w trójkę na świeżą rybkę jakąś większą sztukę, więc jak najbardziej jest za w celu spróbowania lokalnej ryby J
Takto czas upływa super szybko, na plaży nie leżę do morza czasem wchodzę a i tak zaraz robi się ciemno(ok. 18:30), zaraz kolacja, drineczek z Old Munk(150 RS whiskey lokalna, daje radę) i do spania. Bardzo fajne miejsce na właśnie taki relaks, chill out i nabranie energii na dalszą część podróży. Na kilka dni świetne miejsce, można nawet oszczędzić na pokoju, bo znalazłem nawet za 400 RS, ale w jakiejś jakby szopie(z Wi-FI :D) i łazienką gdzie indziej, ale ja chyba nie do końca jestem zdecydowany na oszczędzanie na każdym kroku, wole pokorzystać trochę z dogodności mieszkania przy plaży, słuchania fal i oglądania zachodu z hamaku na werandzie. Warto więcej wydać na to, a póki co średni budżet w Indiach mieści się w moich założeniach(czyli 20 USD na dzień), choć jestem chyba w najdroższych miejscach, bo najpopularniejszych. Goa to przede wszystkim życie z turystów, więc dalej mam nadzieję oszczędzić trochę na noclegach, jedzenie tutaj jest nawet droższe niż w Mumbaju(tam chyba mają większą konkurencję). Mumbaj ma straszne ceny za noclegi z kolei, więc może dalej w Indiach uda się trochę oszczędzić, gdy będzie więcej podróżowania i spania przez nocy w pociągach bądź autobusach.

Podejrzewam, że nie wiele będę mógł napisać o kolejnych dniach tutaj, bo raczej korzystam z plaży i bliskości morza, spokoju i cieszę się tym, bez wielkich przygód bądź cudownych miejsc. Takie wakacjowanie się. Zdecydowanie atmosfera miejsca mi się udziela i być może są piękniejsze plaże, ale ta jak najbardziej daje radę wg. Mnie. Dodatkowa obecność Kasi i Michała umila ten pobyt tutaj, bo razem spędzamy prawie całe dnie. Staram się nie narzucać za bardzo, ale świetnie mi się słucha ich opowieści z różnych części Azji i one wręcz dalej pobudzają we mnie chęć udawania się do kolejnych miejsc. Oni we dwójkę mają większe możliwości niż ja samemu, no ale tak już jest i cieszę się że ich spotkałem. Więc niech palmowy klimat się udziela a ja zmykam na rybkę i później whiskey z colą....

Update:  Rybka była, a nawet dwie małe jakieś flądry, choć moim zdaniem była ciut za droga jak na taką knajpie w której się stołujemy od wczoraj. Chyba najbardziej lokalna z tych wszystkich turystycznych tutaj. Bo trzeba to powiedzieć, to nie są raczej prawdziwe Indie. Zarówno Mumbaj, jak i Goa to są miejsca inne, niż to co mnie czeka. O Mumbaju ktoś mi powiedział, najlepsze miejsce na start podróży, ponieważ wszędzie będzie już tylko lepiej, natomiast Goa jest kurortem turystycznym głównie dla Anglików, Amerykanów i Rosjan, bo Ci ostatni są już wszędzie ze swoimi rublami. Więc tutaj jest długa plaża, restauracyjki ze stolikami i parasolkami na plaży, leżaki, drinki z palemką bądź po prostu kokosy otwarte ze słomką J Trochę inny świat tutaj.

2 comments:

  1. Najbradziej to Ci zazdroszczę tego hamaka!
    Rozmarzyłam się przy tym szumie fal i kokosie ze słomką.
    Nabieraj energii i słonka, a wieczorem pakuj się w śpirurkę cobyś nie zmarzł.
    Uściski od nas!

    Ps. U nas też słonko było dzisiaj, szumiała Wiśnicka, a kokos jak leżał w koszyku tak dalej leży. Tylko tego hamaka brak! ;)

    ReplyDelete
  2. Spiwora nie mam, zostal w Mumbaju i czeka na chlodniejsze dni. Niespodziewalem sie tutaj takich chlodnych nocy, poki co radze sobie bluza i kocykiem z wyposazenia. Hamak jest ok, choc wisi na bambusach zwiazanych sznurkiem i budzi to watpliwosci jakie dzwieki wydaje podczas wsiadania do niego :)
    Teraz uwaga, Sławek lubi kokosa w żywej i świeżej postaci. W ogóle nie smakuje jak wiórki i jest dobry, więc kokos od dzisiaj może być spożywany :D

    ReplyDelete