Na srode byl plan, zamowic bilety na przelot dalej,
zaliczyc maly treking po okolicy i zobaczyc plantacje herbaty. Rano sie
wleklismy strasznie, pomimo budzikow na 7, nie zalatwilismy nic z autobusami bo
mieli przerwe bankowa od 11 do 13, poszlimy dalej bankomat, informacja
turystyczna, kafejka aby dostac bilety na pociag(system bukowania ich nie
dziala od 9 rano do 12.... kazdego dnia). Dostalismy bilety na sleepera Mysore
– Hospet na 23.01, teraz droga powrotna po autobus(po drodze zjedlismy ryz ze
smazonymi kotlecikami sojowymi za 80 RS na dwie osoby), male zakupy owocowe na
treking, woda i dostalismy rowniez miejscowki na autobus do Mysore z samego
rana. Mozna bukowac miejsca tylko w Volvo, normalne zakup przy odjezdzi
autobusu, wiec nie ryzykujemy walki o miejsce, tylko bierzemy wygodna opcje na
5 godzin za prawie 3 razy wiecej niz normalny autobus, ale wciaz 340 RS(ok. 17
zł za osobe) chyba nie zabije naszego budzetu. Potem czekamy na lokalny autobus
zeby zaczac treking, ale po 45 minutach czekania zrezygnowalismy i wzieslimy
riksze bo jak slonce zajdzie tutaj to sie robi ciemno i strasznie zimo. 7 km
150 RS, ale jestemy w ladnym miejscu, widoczki i zadnego znaku gdzie zaczac
isc. Bladzimy z 15 minut i w koncu pomoc wlascieciela hotelu pomaga nam isc w
dobrym kierunku. Przechodzimy po polach herbat, poletkach, miedzach, pomiedzy
domkami. W tej gorzystej scenerii naprawde swietne widoki i przyjemna
temperatura. Lokalsi bardzo przyjemni, sami pytaja czy zrobimy im zdjecie,
witaja sie, usmiechaja.Dzieci wreszcie nie pytaja o rupee czy pen(dlugopis),
tylko czy zrobimy im zdjecie i z usmiechem nas zegnaja. Zdecydowanie
najbardziej przyjazni ludzie spotkani dotychczas, choc bylismy raptem kilka
kilometrow od Ooty ktore jest bardzo turystyczne.Poczatkowe trasy mocno
scinalismy idac przez jakies pola czy inne krzaki herbaty(moje trekkingowe
sandaly super sie spisuja, choc stopa sie troche za bardzo w nich poci, ale po za
tym swietnie sie trzymaja i w ogole nie widac po nich kolejnych kilometrow
pokonanych). Dosc mocno sie spocilismy wspinajac sie czasami po krzakach i na
dziko(zadne weze nas nie zjadly:P), pozniej weszlismy na asfalt i dalej juz do
konca nim koontynuowalismy. Zaczelimy trek okolo 15:15, a skonczylismy go ok.
17:40, wg. Informacji najlepiej go zaczac ok. 10 rano bo wtedy do 17 sie
wyrobimy(coz, troche szybciej rowniez sie da). Mialo byc ze 12 km, zrobilismy
mysle ze 8 km, ale zdecydowanie bylo warto. Super ludzie i widoki(herbata na
krzaku niestety niepachnie w styczniu – nie wiem jak w innych miesiacach),
wsiadlismy w lokalny autobus i za 5 rs od glowy dostalismy sie do Ooty. Tutaj
kolacja VEG za 170 RS(ale dlatego ze bralismy dokladki czaj na zagrzanie sie),
riksza pod hotel i proba zalapania sie jeszcze na masaz tego samego dnia.
Niestety nie bylo latwo sie dogadac(Pan nie do konca nas rozumial), cene
ustalilismy na 3600 RS za dwa godzinne masaze Ayurvedta(jakos tak). Klientow
chyba nie ma zbyt wielu, bo zimno strasznie a ogrzewanie tylko z piecyka
elektrycznego w danym pokoju do masowania. Chcielismy najpierw sie wykapac(bo
cali spoceni po trekkingu i moje stopy mialy raczej kolor czerwono-czarny),
ale Pan nas nie zrozumial wiec masaze
zaraz sie zaczely. Mi przydzielono dosc nie wysokiego, z chinskimi rysami
mlodego czlowieczka, ktory po angielsku ni w zab nie umial. Rozebralem sie,
przykryl mnie dwoma cienkimi dywanami i zaczal naciskac na lewa noge, pozniej
odsloni stope i zaczal wlasnie tam, gdzie bylo najbardziej brudno. Maczal rece
w jakies mieszance oleju z woda. Dla mnie super nie komfortowa sytuacja, bo
zadna przyjemnosc masowac takie brudne stopy, ale nie moja wina, chcielismy sie
wykapac przed. Pozniej przeszedl na lydki, uda, druga noga(najpierw lezenie na
plecach), pozniej druga noga, brzuch, klatka piersiowa, barki, rece, obrot i ta
sama kolejnosc. Mi sie podobalo, choc byl to delikatny masaz(ponoc takie maja
wlasnie byc), naoliwiony zostalem w calosci. Rafa jest wiekszym znawca w tym
temacie, ocenil masaz na 8/10, wiec chyba dobrze. Samo miejsce, to dom po
prostu przerobiony na takie niby SPA, w martwymsezonie raczej probujace
przetrwac jakos. Wieczorem ustalenia z kierownikiem osrodka, platnosci
dodatkowe za ciepla wode z rana(150 RS, swinia z niego, pomimo ogolnego bardzo
pozytywnego wrazenia, to jednak tylko jest nastawiony na zysk, jak wiekszosc
wlascicieli hoteli tutaj i cennik knajpy w ktorej zamawiamy jedzenie jest
kilkukrotnie wyzszy niz jedzenie na ulicy). Kolejny dzien pelen wrazen, kolejny
dzien z wieloma atrakcjami i aktywnie spedzony. Takie wlasnie lubie, bardziej w
nature niz w zabytki i miasta.
No comments:
Post a Comment